Czy od dziecka chciałaś być naukowczynią?
W dzieciństwie chciałam zostać piosenkarką albo astronautką. Niestety kompletnie nie umiem śpiewać. Moimi ulubionymi przedmiotami były natomiast WF i fizyka. Generalnie całe życie lubiłam się uczyć. Może nie do końca świadoma byłam, co kryje się pod pojęciem naukowczyni, niemniej jednak sam proces poznawania świata od zawsze był mi bliski.
Jak zachęciłabyś inne kobiety do wybrania naukowej ścieżki kariery?
W naukowej ścieżce kariery doceniam przede wszystkim elastyczność czasu pracy. Niejednokrotnie oznacza to pracę do późnych godzin nocnych, gdy dziecko idzie już spać. Jako naukowczyni, a jednocześnie matka ten aspekt doceniam najbardziej. Z innej perspektywy – największą wartością pracy na uczelni i w nauce jest fakt pracy na własne nazwisko. Weryfikacja Twoich osiągnięć naukowych jest międzynarodowa. Twoje dyplomy, staże, artykuły czy tytuły to dobra, których nikt Ci nigdy nie odbierze. To już zawsze będzie widnieć pod Twoim nazwiskiem, a nie pod nazwą firmy, dla której pracujesz. To w moim mniemaniu główna przewaga pracy w nauce w odróżnieniu od pracy w korporacji. Ponadto w nauce nie ma schematów.
Dlaczego wybrałaś karierę naukową na WAT?
Zawsze chciałam studiować medycynę, ale w czasach liceum miałam zbyt mało odwagi, żeby – będąc w klasie informatycznej – aplikować na studia medyczne. W momencie dostania się na elektronikę nie za bardzo wyobrażałam sobie, co mogę robić po tym kierunku – szczególnie na pierwszych dwóch latach. Na przełomie czwartego i piątego roku odkryłam jednak, że da się połączyć niespełnioną miłość do medycyny, która nadal się we mnie tliła, i wiedzę, którą posiadłam na studiach. Okazało się, że mogę działać na styku tych dwóch dziedzin i że elektronika jest tylko przyczynkiem do wykorzystania jej w wielu dziedzinach naszego życia. Niezmiernie ważne jest również nasze otoczenie. Myślę, że to właśnie to miało decydujący wpływ na wybranie tej drogi. Miałam na swojej zawodowej ścieżce dużo szczęścia. To bardzo ważne, by trafić na przyzwoitych ludzi. Dla mnie taką osobą był mój promotor prof. Dobrowolski. To osoba niezwykła i dzięki niej w dużej mierze jestem w tym miejscu dzisiaj i kontynuuję tę ścieżkę.
Stereotyp o kobietach w nauce, o którym słyszałaś, a który okazał się nieprawdziwy?
Sto lat – to jednocześnie i dużo, i bardzo mało. Tyle właśnie minęło czasu od momentu, kiedy kobiety pierwszy raz przekroczyły próg uniwersytetów na świecie. W mojej ocenie to główny powód pewnych stereotypów w tej kwestii. Nigdy szczególnie nie przejmowałam się stereotypami, może dlatego, że wyrosłam w rodzinie, w której mama radziła sobie ze wszystkim sama. Ponadto pracowała w policji – nie był to zatem typowo kobiecy zawód. Podobną drogą poszła moja siostra. Nie odczuwałam zatem w tym aspekcie żadnych ograniczeń. Nie widziałam różnic w realizowaniu zadań. Nigdy nikt mi nie powiedział, że realizacja planów naukowych będzie niemożliwa.
Jak badaczki mogą radzić sobie ze stereotypowym traktowaniem – jak można zareagować w takiej sytuacji?
Nigdy nie dotknął mnie, przynajmniej bezpośrednio, problem braku równouprawnienia. Moim zdaniem na wszelkie objawy stereotypowego traktowania należy odpowiadać działaniem, uwypuklając swoje cechy osobowościowe takie jak: entuzjazm, pracowitość i zaangażowanie. Pracowitość zawsze się obroni.
Gdybym miała dać innym kobietom jedną radę dotyczącą kariery naukowca, powiedziałabym…
It’s ok to fail. Tak mawiają Amerykanie, ale ja całkowicie się pod tym podpisuję. W nauce raz ma się sukcesy, raz nie. Warto to zaakceptować. Liczba porażek w mojej ocenie jest tylko dowodem na to, że człowiek próbuje i podejmuje wyzwanie. Wbrew pozorom to porażka uczy znacznie więcej niż niejeden sukces.
Sobie w przeszłości – stojącej u progu wyboru ścieżki naukowej – powiedziałabym…
Nie bój się marzyć. Tylko marzenia i samodyscyplina doprowadzą Cię do wybranego miejsca. Mówią, że szczęście sprzyja lepszym. Ja twierdzę, że szczęście sprzyja bardziej pracowitym.
Nazywam się Ewelina Majda-Zdancewicz i zajmuję się przetwarzaniem dźwięku w bardzo szerokim zakresie. W ramach pracy doktorskiej prowadziłam badania nad rozpoznawaniem tożsamości na podstawie głosu. Aktualnie pracuję nad metodyką wykrywania wybranych chorób neurodegeneracyjnych na podstawie zmian w sygnale mowy. Ponadto pomagam studentom, pełniąc funkcję prodziekana ds. studenckich na Wydziale Elektroniki.
Jeśli mowa o kobietach w nauce, większość osób kojarzy tylko Marię Skłodowską-Curie. Owszem, była to osoba nieprzeciętna, ale w mojej ocenie współczesną Marią Skłodowską-Curie jest Olga Malinkiewicz. Ta badaczka opracowała tanią metodę wytwarzania drukowanych ogniw słonecznych na bazie perowskitów. Dotychczas istniejące ogniwa krzemowe to materiały, których nie można nanosić na dowolną powierzchnię. Perowskity charakteryzują się dużą dowolnością kształtu. W ocenie innowatorki będzie można je nanosić np. na dachy czy tkaniny. W 2021 r. firma przez nią założona otworzyła we Wrocławiu unikatową fabrykę. Ta kobieta stanowi niezwykłą hybrydę połączenia wiedzy naukowej oraz biznesowej.