Z Marcinem Wesołowskim, absolwentem studiów podyplomowych GIS, fotogrametria i teledetekcja w gospodarce narodowej, obronie kraju i ochronie środowiska w Wojskowej Akademii Technicznej, rozmawia Dominika Naruszko 

Dominika Naruszko: Skąd pomysł na podjęcie studiów podyplomowych?

Marcin Wesołowski: Pomysł, żeby kontynuować naukę na studiach podyplomowych, zrodził się jeszcze na studiach magisterskich na uczelni pożarniczej. To właśnie tam poznałem elementy GIS i zaciekawiłem się tym tematem. Przed wyborem studiów podyplomowych zrobiłem gruntowne rozpoznanie i ostatecznie brałem pod uwagę dwie uczelnie. Wybrałem WAT, gdyż oferował bardzo dużo ćwiczeń, a mnie – przyznaję – część teoretyczna interesowała w mniejszym stopniu. Istotne dla mnie było nabycie praktycznych umiejętności obsługi odpowiedniego oprogramowania. Co ciekawe, później okazało się, że ta część teoretyczna jest bardzo przydatna i po prostu przydała mi się w pracy dyplomowej, w której analizowałem skutki wybuchu saletry amonowej w Libanie w 2020 roku na podstawie zdjęć satelitarnych. To niesamowite, ile informacji można wyciągnąć z kilku zdjęć zrobionych tuż po katastrofie na potrzeby planowania działań ratowniczych i na późniejszych analiz.

W ofercie studiów podyplomowych Wojskowej Akademii Technicznej najbardziej zainteresowała Pana duża liczba zajęć praktycznych? 

Dokładnie. Porównywałem zakres godzin ćwiczeń na różnych uczelniach i WAT zdecydowanie wygrał. Niebagatelną rolę podczas dokonywania wyboru odegrała także koordynatorka studiów – dr Paulina Deliś, która poświęciła mi dużo czasu i odpowiedziała na wszystkie moje pytania. Już z perspektywy absolwenta oceniam, że WAT stanął na wysokości zadania – tu podkreślić należy, że nauka odbywała się w trudnym okresie pandemii, w zasadzie przez całe studia spotykaliśmy się zdalnie, oczywiście oprócz obrony pracy dyplomowej. Na koniec udało się przeprowadzić ciekawe warsztaty ze skaningu laserowego. Mimo utrudnień zajęcia były ciekawe i dobrze prowadzone, a licencje udostępnione wszystkim studentom – niezwykle użyteczne. Jestem pod tym względem bardzo zadowolony.

Wspomniał Pan, że wiedza wyniesiona ze studiów przydała się Panu w pracy. W jaki sposób?

Przydała i nadal przydaje. Pracuję w jednostce ratowniczo-gaśniczej na warszawskim Mokotowie. Chociaż stanowisko, które zajmuję, nie wymaga ode mnie zaawansowanej wiedzy wyniesionej z WAT, to zdecydowanie ta wiedza ułatwia mi pracę. Wykonanie dokumentacji do ćwiczeń obiektowych w zakresie szkiców sytuacyjnych przebiega zdecydowanie sprawniej w aplikacji QGIS. Łączenie podkładów mapowych z odpowiednimi warstwami, na przykład uzbrojenia terenu, obiektów budowlanych czy dróg z warstwami symbolizującymi siły i środki straży pożarnej przebiega bardzo sprawnie, łatwo nanosić poprawki. Podobnie przygotowanie map na potrzeby działań ratowniczych. Wiem, gdzie szukać odpowiednich zdjęć satelitarnych, jak je połączyć z innymi warstwami, czy w jaki sposób przeprowadzić klasyfikację ich zawartości. A z innego obszaru? Niedawno analizowałem liczbę hydrantów i ich odległości od obiektów budowlanych – oczywiście w aplikacji QGIS. Nie wyobrażam sobie, jak tego typu analizy można robić bez użycia nowoczesnych narzędzi. Umiejętności zdobyte w WAT znacznie ułatwiły i przyspieszyły wykonywanie moich obowiązków.

Czy oprócz usprawnień w pracy studia podyplomowe zmieniły coś w Pana życiu zawodowym?

Pozostaję na tym samym stanowisku. W zasadzie całe swoje zawodowe życie – 22 lata – związany jestem z podziałem bojowym, czyli bezpośrednim udziałem w działaniach ratowniczych. Kocham to, co robię i obecnie nie mam żadnych planów na zmianę stanowiska. Ale zobaczymy – może kiedyś nadejdzie taki moment, że postanowię coś zmienić lub moi przełożeni stwierdzą, że w innym miejscu byłbym bardziej przydatny służbie.

Skąd dowiedział się Pan o tym, że WAT prowadzi taki kierunek?

Strażacy zawsze powinni robić rozpoznanie – czy to budynku, czy dróg, zaopatrzenia wodnego, czy jakiegokolwiek innego elementu, który będzie istotny z punktu widzenia powodzenia działań ratowniczych. Chyba tak już jesteśmy skonstruowani, że przygotowujemy się na przyszłość, chcemy wiedzieć jak najwięcej, zanim coś się wydarzy. Tak było i tym razem. Dokonałem rozpoznania – Wojskowa Akademia Techniczna w Warszawie realizowała to, czego chciałem się nauczyć, wiedziałem, że ma wysoki poziom nauczania i podkreślę ponownie, że ta liczba ćwiczeń była dla mnie najważniejszym argumentem.

Jak zachęciłby Pan inne osoby, żeby wybrały Wojskową Akademię Techniczną?

Przede wszystkim zwróciłbym uwagę na liczbę zajęć praktycznych. Ponadto wykładowcy to doświadczeni praktycy, którzy przekazywali wiedzę w sposób fachowy i potrafili wszystko pokazać. Wiedza została nam przekazana w formie umiejętności. Wykładowcy potrafili także odpowiednio reagować na nasze potrzeby, a co więcej – ukierunkować nas.

Chciałbym wspomnieć też o samej grupie. Doświadczenia z różnych poziomów edukacji pokazują, że uczniowie czy studenci dzielą się na osoby, które chcą się uczyć i osoby, które chcą uzyskać dyplom. Na studiach podyplomowych w WAT widać było, że wszyscy chcieliśmy się uczyć, przyszliśmy po wiedzę. Podejrzewam, że większość z nas kierowała się przy wyborze tym samym – liczbą zajęć praktycznych. To było widać na zajęciach. Wszyscy pracowaliśmy, wszyscy chcieliśmy się pochwalić tym, co nam wyszło. Czasami nie wychodziło, ale widać było tę pracę. Świetnie to wspominam. Nie ukrywam, że jeśli utworzone zostaną kolejne studia podyplomowe o interesującym mnie profilu, nie będzie trzeba mnie długo namawiać.

Zatem do zobaczenia w WAT! Dziękuję za rozmowę.

Dominika Naruszko
fot. Katarzyna Puciłowska