Cykl #WomenInScience kończymy wywiadem z Martyną Czubą – studentką Szkoły Doktorskiej WAT, badaczką z Wydziału Cybernetyki. Rozmowę przeprowadził Marcin Wrzos.
Co zdecydowało, że wybrałaś ścieżkę naukową?
Bezpośrednim impulsem były zajęcia u prof. dr. hab. inż. Mariana Chudego, w których uczestniczyłam będąc na studiach magisterskich na Wydziale Cybernetyki WAT. Już wcześniej widziałam się na ścieżce inżynierskiej, ponieważ lubię rozwiązywać konkretne problemy, ale dopiero na tych zajęciach po raz pierwszy pomyślałam, że chciałabym rozwijać się również naukowo. Na szczęście nie musiałam wybierać. W Szkole Doktorskiej WAT pracuję nad rozprawą doktorską i łączę to z etatem programistki.
Jak to się stało, że zainteresowałaś się tematem opisywanym w rozprawie doktorskiej i postanowiłaś zrealizować ją w naszej uczelni?
W mojej rozprawie doktorskiej zajmuję się kwantowo inspirowanym algorytmem przetwarzania informacji. W pewien sposób jest to rozwinięcie wątków poruszanych na zajęciach u prof. Mariana Chudego, które były niesamowite. Było na nich wszystko, co mnie najbardziej interesuje: matematyka i dużo abstrakcyjnego myślenia. Nie wyobrażałam sobie, abym mogła podjąć pracę nad moją rozprawą doktorską na innej uczelni. Informatyka kwantowa była wtedy w Polsce jeszcze nowością, a niszowy temat jest dla naukowca bardziej perspektywiczny. Postanowiłam to wykorzystać i zająć się nim naukowo. Największym problemem był brak urządzeń potrzebnych do przeprowadzenia obliczeń. Za granicą dostępne były głównie symulatory. Dziś obliczenia mogę robić zdalnie na rzeczywistym urządzeniu w Polsce. To bardzo ułatwia prowadzenie badań.
Co uważasz za swój największy sukces?
W życiu zawodowym za mój największy sukces uznałabym to, że nadal udaje mi się pracować naukowo i się nie poddałam. Nie zawsze mi jest łatwo godzić karierę naukową z pracą zarobkową. Po 8 godzinach programowania perspektywa kilku godzin pracy nad doktoratem nie zawsze wydaje się atrakcyjna. Z drugiej strony również moja praca zarobkowa ma intelektualny charakter, co pozwala utrzymać mój mózg na wysokich obrotach. Jeśli się dłużej zastanowić, to obie dziedziny są do siebie dość podobne i na własny użytek nie staram się ich jakoś przesadnie rozdzielać. W tej chwili jestem na urlopie macierzyńskim i paradoksalnie jest mi łatwiej, ponieważ WAT idzie mi bardzo na rękę, np. mogę wziąć dodatkowe godziny na prowadzenia zajęć. Mam poczucie, że może nie idę przesadnie szybko do przodu, ale też na pewno się nie cofam.
Czy stykasz się ze stereotypami w swojej pracy i czy mają one na nią wpływ?
Z zadowoleniem muszę powiedzieć, że w Szkole Doktorskiej WAT nie spotykam się z nimi. Wcześniej studiowałam informatykę, która jest bardzo zmaskulinizowanym kierunkiem i czasem się to zdarzało. W mojej pracy poza Akademią, np. dostawałam do wykonania dużo pracy papierkowej, która nie była związana z wykonywanym przeze mnie zawodem. Myślę, że mogło to być związane ze stereotypowym postrzeganiem płci.
Czy nauka może mieć płeć?
Nie może (śmiech). Każdy ma jakieś predyspozycje oraz zasób wiedzy i doświadczeń. Niezależnie od punktu, z którego startujemy, musimy wykonać pracę, od której zależą nasze osiągnięcia. Jest bardzo wiele czynników, które decydują o naszej drodze życiowej. Na niektóre mamy wpływ, na inne nie. Nauka nie rozróżnia płci.
Jak większa obecność kobiet w nauce wpływa na jej rozwój?
W środowisku mieszanym lepiej się pracuje, co przekłada się na lepsze wyniki uzyskiwane przez mieszane zespoły. Pokazują to liczne badania. Nie mówię, że musi być to równoznaczne z parytetem, ale zawsze najlepszym rozwiązaniem jest, kiedy o wejściu do zespołu decyduje wiedza i umiejętności. Dlatego kobiety nie mogą być pomijane, ponieważ nie służy to rozwojowi samej nauki.